Witam cieplutko
,
Czy spotkałyście się kiedyś na rozmowie kwalifikacyjnej z pytaniem
czy
planujesz dziecko? Czy jesteś w ciąży? Czy zdarzyło się Wam, że nie
zostałyście zatrudnione, ponieważ jesteście młodymi mężatkami?
Dziś
przychodzę do Was z moimi przemyśleniami o szukaniu pracy w momencie,
gdy jesteśmy świeżo po ślubie.
Młoda mężatka = "zły pracownik"
Osobiście w tym momencie nie szukam pracy, ale w moim otoczeniu dwie koleżanki szukają pracy. Jedna jest świeżo po ślubie, a druga jest od roku mężatką. Obie niestety nie mogą znaleźć pracy i prawdopodobnie decyzja pracodawców bierze się właśnie z faktu, że są one ledwo po ślubie. Skąd się to bierze? Wydaje mi się,
ze jest taki stereotyp wśród polskich pracodawców,
ze każda młoda kobieta jak tylko wychodzi za mąż pierwsze co robi to chce zajść w ciąże. W związku z tym szuka pracy tylko po to, aby mieć ubezpieczenie i stałą pensję, gdy pójdzie na
"L4 ciążowe".
Dla mnie jest to krzywdzące zarówno dla kobiet, które nie chcą zaraz po ślubie m
ieć dziecka, jak i dla tych, które chcą mieć dzieci po ślubie, ale przy tym chcą rozwijać się zawodowo i nie traktują pracy jak
"przechowalnia
" i źródło dochodu na macierzyńskim.
Sprzeczne oczekiwania
Zauważyłam również,
że pracodawcy mają sprzeczne oczekiwania. Z jednej strony zatrudniają młode kobiety, w wieku
"rozrodczym
", a z drugiej strony mają pretensje,
że taka dziewczyna zachodzi w ciążę. Z jednej strony tacy
"Panowie Prezesi
" sami mają rodzinę,
dzieci i żony, a z drugiej na młode kobiety po ślubie patrzą z
perspektywy "naciągacza", który i tak długo nie popracuje i ucieknie na
L4.
Nie jestem feministką, ale denerwuje mnie fakt, że mężczyzna po ślubie jest postrzegany pozytywnie jako taki bardziej stabilny pracownik, które zechce zarobić na
rodzinę - a kobieta widziana jest jako potencjalny
"pusty etat
", który zaraz ucieknie na L4. Nie każda kobieta zaraz po zajściu w ciąże idzie na L4 (chyba,
że ma problemy zdrowotne ale to co innego) i nie każda kobieta chce tracić możliwości rozwoju zawodowego przez to tylko,
że zaszła w ciąży.
Trendy z Zachodu
Mam wrażenie,
że taki sposób myślenia pracodawców nie ma swoich korzeni w polskim podejściu do kobiet czynnych
zawodowo. W czasach
PRLu normalnie była postrzegana kobieta pracująca, która zachodzi w ciąże, a potem wraca do pracy. Taki negatywny sposób widzenia kobiety na rynku pracy po jej
ślubie - bierze swoje początki z wpływu "Zachodu". Zachodni pracoholizm wyklucza macierzyństwo i czasowe wyłączenie pracownika z czynnej pracy. Kobieta na
"L4 ciążowym
" czy na macierzyńskim postrzegana jest jako zbędny i przynoszący tylko straty pracownik.
Niestety ani nasz rząd, ani nasi polscy pracodawcy nie pomagają młodym ludziom podjąć decyzji o rozszerzeniu rodziny. Jest to naprawdę przykre i
demotywujące.
A co Wy o tym sądzicie? Może macie inne doświadczenia?
***
Mój kanał na YouTube - KLIK
wpisy o WEGANIŹMIE - KLIK
Pozdawiam,