Witam cieplutko,
Wziąć ślub i nie
zwariować...
Z pozoru wydaje się proste: kochamy się, chcemy być ze sobą i w związku z tym decydujemy się na ślub. Ale co się dzieje, kiedy w naszą codzienność wkraczają wszystkie "sprawy ślubne", które trzeba załatwić np. tort, alkohol, ciasta, sala, noclegi, dojazdy – cały czas trzeba wybierać, decydować itp.
Oczywiście, nie narzekam, ale w końcu doszłam do poczucia przesytu.
Wydaje mi się, że każda para, która aktywnie uczestniczy w organizowaniu ślubu, odczuwa po pewnym czasie takie poczucie przesytu jednym tematem. A tu temat się nie kończy i nawet do dnia ślubu nie jest wyczerpany! W związku z tym postanowiłam stworzyć sobie pewne zasady, które mają uchronić przed zwariowaniem czy przed kłótniami ;)
1. Ustalamy, a nie analizujemy – są sprawy co do których trzeba zdecydować, czy ma być tak czy tak. Ale żeby "nie zwariować" od długich dywagacji - np. wyższości zawieszki nad naklejką na wódce – lepiej zastąpić długie rozmowy podejmowaniem decyzji. Krótko, zwięźle i na temat :)
2. Temat wesela nie jest tematem przewodnim każdego spotkania – temat ślubu zajmuje nasze myśli i czas w związku z tym przy każdym pytaniu znajomych "co słychać?" - mam ochotę opowiedzieć co aktualnie dzieje się w temacie ślubnym. Wydaje mi się, że to błąd, bo nasze życie to nie tylko ślub, ale masa ciekawszych spraw, którymi można dzielić się z innymi.
3. We dwoje rozmawiamy o czymś innym – tutaj muszę sama bić się w pierś, bo akurat ja jestem tą stroną w związku, która przy każdej rozmowie z narzeczonym chce coś omawiać "ślubnego". Narzeczony dzielnie słucha, rozmawia i kiwa głową, ale czuję, że to nie prowadzi do niczego dobrego... Ja męczę jego, a on męczy mnie biernością w dyskusji - koło się zamyka :)
i po czwarte i ważniejsze:
4. Ślub to nie koniec, to początek – wydaje mi się, że przez cała nagonkę biznesu ślubnego może się wydawać, że celem samym w sobie jest ślub. Natomiast to tylko wstęp do wspólnego życia i lepiej ten czas przygotowań poświecić na przygotowania do wspólnego życia.
Co Wy sądzicie o moich rozważaniach?
Pytanie do przyszłych PM - czy Wy już czujecie przesyt?
Z pozoru wydaje się proste: kochamy się, chcemy być ze sobą i w związku z tym decydujemy się na ślub. Ale co się dzieje, kiedy w naszą codzienność wkraczają wszystkie "sprawy ślubne", które trzeba załatwić np. tort, alkohol, ciasta, sala, noclegi, dojazdy – cały czas trzeba wybierać, decydować itp.
Oczywiście, nie narzekam, ale w końcu doszłam do poczucia przesytu.
Wydaje mi się, że każda para, która aktywnie uczestniczy w organizowaniu ślubu, odczuwa po pewnym czasie takie poczucie przesytu jednym tematem. A tu temat się nie kończy i nawet do dnia ślubu nie jest wyczerpany! W związku z tym postanowiłam stworzyć sobie pewne zasady, które mają uchronić przed zwariowaniem czy przed kłótniami ;)
źródło: http://www.photoblog.pl/placus28/152616833/rzygam-tecza-xd.html
1. Ustalamy, a nie analizujemy – są sprawy co do których trzeba zdecydować, czy ma być tak czy tak. Ale żeby "nie zwariować" od długich dywagacji - np. wyższości zawieszki nad naklejką na wódce – lepiej zastąpić długie rozmowy podejmowaniem decyzji. Krótko, zwięźle i na temat :)
2. Temat wesela nie jest tematem przewodnim każdego spotkania – temat ślubu zajmuje nasze myśli i czas w związku z tym przy każdym pytaniu znajomych "co słychać?" - mam ochotę opowiedzieć co aktualnie dzieje się w temacie ślubnym. Wydaje mi się, że to błąd, bo nasze życie to nie tylko ślub, ale masa ciekawszych spraw, którymi można dzielić się z innymi.
3. We dwoje rozmawiamy o czymś innym – tutaj muszę sama bić się w pierś, bo akurat ja jestem tą stroną w związku, która przy każdej rozmowie z narzeczonym chce coś omawiać "ślubnego". Narzeczony dzielnie słucha, rozmawia i kiwa głową, ale czuję, że to nie prowadzi do niczego dobrego... Ja męczę jego, a on męczy mnie biernością w dyskusji - koło się zamyka :)
i po czwarte i ważniejsze:
4. Ślub to nie koniec, to początek – wydaje mi się, że przez cała nagonkę biznesu ślubnego może się wydawać, że celem samym w sobie jest ślub. Natomiast to tylko wstęp do wspólnego życia i lepiej ten czas przygotowań poświecić na przygotowania do wspólnego życia.
Co Wy sądzicie o moich rozważaniach?
Pytanie do przyszłych PM - czy Wy już czujecie przesyt?
Pozdrawiam,
Ja się cieszę, że już jestem po.
OdpowiedzUsuńAle razem z mężem trochę tęsknimy za organizacją i całym zamieszaniem przy przygotowaniu "TEGO" dnia ;)
OMG ja pamietam jak ja organizowałam i to był temat nr 1 w rozmowach ale ciesze sie ze mam to za sobą ufff.......
OdpowiedzUsuńJa już marzyłam, żeby to się skończyło!!!
OdpowiedzUsuńNaprawdę zaczęło to przytłaczać zwłaszcza przed samym ślubem. Wielkie "Ufff" po wszystkim :)
Dacie radę - nie dajcie się zwariować ;)
my dopiero zaczynamy "organizacje". Bardziej niz przesyt tematem, obawiamy sie rozmowy z naszymi rodzinami na temat naszego pomyslu co do tego dnia - oboje z narzeczonym nie chcemy brac slubu koscielnego, a juz wiemy ze bedzie wojna z rodzicami i starszym pokoleniem w tej materii...nawet obawiamy sie tego ze niektorzy z nich moga nie przyjsc na uroczystosc ;/ odechciewa mi sie organizacji tego juz na sama mysl ;/
OdpowiedzUsuńA.
Anonimie trzymam kciuki! Rozumiem, że chodzi o cywilny ślub? My też mamy cywilny :) co o tym myślą babcie i ciotki - nie wiem, bo zaproszenia otwierały same, ale mam na to ekhmmm. Rodzice z początku starali się delikatnie zmienić naszą decyzję, ale twardo staliśmy przy swoim :) a teraz to już "po ptokach", bo do ślubu zostało niewiele czasu :) zatem głowa go góry!
OdpowiedzUsuńU mnie przesyt jest już od dawna :/ A najgorsze jest to właśnie, że wszystko trzeba załatwiać samemu, a znajomi zamiast zapytać, co tam w pracy/gdziekolwiek to pierwsze co "jak tam przygotowania?" także obrazek z tęczą idealnie pokazuje moje odpowiedzi w tym temacie :D bardzo fajne te punkty przygotowałaś :)
Pozdrawiam!
Masz absolutną rację w tym, co piszesz :) Tylko ciężko się do tego dostosować, prawda? :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym jak najbardziej. Tydzień temu zaczęłam szukać sali na przyszły rok był kłopot z terminami ostatecznie udało się zarezerwować piękną dużą salę, która pomieści gości. Ale teraz problemy z orkiestrą... po paru dniach chwilami mam dość, ale pocieszam się, że jak już znajdę orkiestrę, kamerzystę i fotografa to na rok mogę spokojnie odetchnąć przed resztą przygotowań ;)
OdpowiedzUsuńMonika
Ślub to bardzo wyjątkowy moment ale neistety strsogenny, a czym bliżej terminu tym gorzej... U nas ruszyły załatwianie papierków i też ręcę opadają :/
UsuńU nas ślub był cichy, cywilny w gronie najbliższych. Nie potrzebowaliśmy całej tej oprawy. Dzień miał być wyjątkowy dla nas. Gości zaprosiliśmy na symboliczny obiad i imprezę w ogródku. Ja oczywiście miałam długą, białą suknię i uważam, że to nie jest domena ślubów kościelnych. Za zaoszczędzone na weselu i ślubie kościelnym (jestesmy niewierzący i nie uleglismy presji rodziny), pojechaliśmy na wymarzone wakacje, które dały nam więcej radości niż wesele do białego rana. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń