witam cieplutko,
Na początek chce powiedziec, że to nie będzie recenzja, ani streszczenie - jest ich
bardzooo
dużo w sieci. Dziś przychodzę do Was raczej z swobodnymi refleksjami na temat książek z tytułowym panem Ch. Greyem.
Obecnie mam drugie podejście do trylogii, za pierwszym razem udało mi
przeczytać
półtorej tomu. Tym razem zaczęłam od razu od drugiej części. Szczerze mówić nie potrafię powiedzieć, ze
książka mi się podoba lub nie podoba. Wywołuje u mnie sprzeczne odczucia.
A jakie u Was wywołuje ta książka czy film wrażenia?
Poniżej kilka refleksji, które pojawiły mi się podczas czytania 2 części:
Dziwna narracja
Zauważyłam,
że sama historie mnie interesuję, sceny erotyczne lekko nużą, ale
najbardziej denerwujący jest dla mnie sposób narracji.
"Wewnętrzna bogini
" głównej bohaterki, która
dyskutuje z jej świadomością wydaje mi się infantylna.
Każda scena jest opisana szczegół po szczególe-co sprawia, że mam
wrażenie powolnego toczenia się akcji. Mam wrażenie, ze zamysł autorki
był bardzo dobry, ale za bardzo spłyciła to sposobem opowiadania.
Czy Ana ma anoreksje?
Czy tylko ja
czytając te książki zaczęłam się zastanawiać, czy bohaterka cierpi na anoreksje? Mam wrażenie, że bohaterka cały czas ma zaciśnięty żołądek, ściśnięte gardło
itp przypadłości... Ana
Steel bardzo mało je i głównie traci apetyt i zapomina jeść. Pomimo tego nie ma w książce ani słowa o tym, oprócz apodyktycznych stwierdzeń Pana
Greya:
.
"Wyglądasz, jakbyś schudła co najmniej trzy kilo, a może i więcej. Masz jeść Anastasio" (Ciemniejsza strona Greya)
Dziwna narracja streszcza każdy posiłek
Any i wygląda to tak jakby jadła raz dzienne, a na
luch chodzi na kawę latte. Życie fikcyjnej bohaterki samo w sobie nie jest dla mnie interesujące.
Zastanawia mnie, że samo imię
"Ana
" kojarzy się z kultem anoreksji
pro-Ana,
a główna bohaterka książki ma utożsamiać przeciętną dziewczyną (niby
każdą z nas), która spotyka księcia. Nie popadam w przesadę i nie
twierdzę
że autorka rozmyślnie namawia do anoreksji. Budzi to mimo wszystko mój niepokój.
Czytałam na różnych blogach wielbicielek książki o
tym jak podziwiają
Anę.
Trafiłam nawet na dyskusję między czytelniczkami na temat tego, jak Ana schudła 3 kilogramy w ciągu tygodnia. Jaką to ona cudowną dietę
stosowała?!...
Czy chciałabyś swojego Greya?
Szczerze i bez obłudy powiem,
ze nie. Owszem bezgraniczna miłość oddanie i uwielbienie jest bardzo kuszące.
Ale poza tym wole swoje męża w kapciach, przed komputerem, który całuje mnie w czoło nie próbując przy tym związać mi ręce krawatem ;
)
A czy u Was też ta książka wzbudziła refleksje?
Jak wam się podobała trylogia Greya czy adaptacja?